Czego uczą warsztaty umierania?

Uczestniczyłam w warsztatach umierania. Umarłam i… w pewnym sensie narodziłam się na nowo. To niezwykle poruszające doświadczenie było interesującą lekcją na temat życia. Okazją do zatrzymania się i pogłębionej refleksji nad tym, co ważne. To był trudny i bardzo intymny proces.

Na warsztaty zawiodła mnie ciekawość i obietnica “dowiesz się co jest w Twoim życiu ważne”, a byłam wówczas u progu podjęcia ważnej dla mnie decyzji. Z opisu wydarzenia mniej więcej wiedziałam czego mogę się spodziewać, ale w żadnym stopniu nie “uchroniło” mnie to przed intensywnością doznań.
Chcesz wiedzieć co właściwie się wydarzyło? Czytaj dalej.

66 - Czego uczą warsztaty umierania?

Określenie reguł

Spotkanie odbywało się online w bezpiecznej, niedużej grupie osób. Rozpoczęliśmy od powitania, krótkiego wprowadzenia do warsztatów i ustalenia zasad. Jedną z nich jest wzięcie całkowitej odpowiedzialności za swój komfort i dyskomfort w trakcie warsztatów (w końcu tylko my sami wiemy jak wiele emocji jesteśmy w stanie udźwignąć) oraz przyzwolenie na opuszczenie spotkania w dowolnym momencie. Niemniej nasza przewodniczka, Katarzyna Boni *, podaje kilka “wentyli bezpieczeństwa” na wypadek, gdyby doświadczenia były zbyt intensywne i chcielibyśmy się zdystansować do tego, co słyszymy i czego doświadczamy. Inną regułą jest “co wydarza się na warsztatach, zostaje na warsztatach” – każdy uczestnik może czuć się bezpiecznie. Mogę mówić tylko o swoich doświadczeniach.

Co sprawia Ci radość?

Zaczynamy od głębokich wdechów, relaksacji i medytacji. Wstępem do warsztatów jest zaproszenie do zanurzenia się w myślach o tym, co dla nas miłe, przyjemne, radosne. 

Jest dobrze myślę sobie, wcale nie takie straszne te warsztaty. Nie ma się czego obawiać. Kasia, która prowadzi nas przez proces wydaje instrukcję: weź przygotowane kolorowe karteczki (mieliśmy przygotować po 5 kartek w czterech kolorach: niebieskim, zielonym, żółtym i czerwonym) i zapisz na nich hasła, pojęcia według następujących zasad:

  • Na zielonych zapisz ważne dla ciebie miejsca w przyrodzie, miejsca, w których czujesz się szczęśliwa / szczęśliwy, do których lubisz wracać. Sam zdecyduj jak precyzyjnie je nazwiesz czy to będzie po prostu morze, czy konkretnie Bałtyk.
    Możesz tu również wpisać zwierzęta – np. delfiny jeśli je uwielbiasz.
    Jedno miejsce, jedna kartka. Nie oszukuj.
  • Na niebieskich zapisz aktywności, marzenia, hobby, wartości. Jak lubisz spędzać czas? Jakie czynności sprawiają ci najwięcej radości? Co jest twoją pasją?
    Jedno hasło, jedna kartka. Nie oszukuj.
  • Na żółtych kartkach zapisz przedmioty materialne, takie bez których nie możesz żyć, takie które mają dla ciebie wartość sentymentalną, są cenną pamiątką lub po prostu często z nich korzystasz lub którymi się otaczasz na co dzień. Możesz je określić precyzyjnie lub ogólnie. Jedna rzecz na jednej kartce. Nie oszukuj.
  • Na czerwonych kartkach wypisz osoby. Te, z którymi łączy cię głęboka relacja, uczucia. Osoby, które są dla ciebie ważne, niekoniecznie rodzice (mama, tata, brat, babcia itd.), bo tak byłoby politycznie poprawnie. Możesz wybrać dowolne osoby, z którymi masz szczerą pozytywną relację, które wnoszą wartość do twojego życia, są twoimi mentorami. Możesz tu również wpisać z imienia domowego pupila,
    jeśli traktujesz go jak członka rodziny. Pamiętaj – masz tylko 5 kartek, każda kartka to jedna osoba. Jeśli masz troje dzieci, to imię każdego z nich zapisujesz na odrębnej kartce. Nie oszukuj. 

Czasem kartek wydaje się być za mało, czasem mam kłopot, by wszystkie wypełnić. Żadna nie może pozostać pusta, na żadnej nie może być więcej niż jedna myśl (hasło, pojęcie). Podczas podsumowania warsztatów dowiem się, że jeśli nagiełam zasady, jest to równie cenna informacja jak to, czego doświadczyłam później. Analizując, w którym obszarze mam problem z wypełnieniem kartek, a w którym było ich za mało, jestem w stanie określić, który obszar życia jest przepełniony, a który wymaga większej uwagi. Wypełniając czerwone kartki dowiaduję się wiele o swoich relacjach.

59 - Czego uczą warsztaty umierania?

Zanurzenie w opowieści 

Kolejny krok to opowieść. Historia pewnego życia. Słucham jej z zamkniętymi oczami, zanurzam się w nią. Miękki głos prowadzącej otula. Po kilku akapitach – stop. Prośba by otworzyć oczy i wybrać jedną kartkę spośród tych 20 wypisanych wcześniej. Wybrać, spojrzeć na nią, pożegnać się z tym, co zapisane, zgnieść kartkę i rzucić na podłogę.
OK. Proste.
Trochę przypomina porządkowanie szafy według reguł Marii Kondo. Jest mi wprawdzie trochę smutno, ale wciąż jestem na bardzo niskich wibracjach.

Zamykam oczy. Przewodniczka czyta kolejny rozdział. Pojawiają się mieszane uczucia. Z jednej strony – OK, nie będzie tak źle, z drugiej – coś wisi w powietrzu, coś co napełnia strachem. Historia z podnoszeniem kartek i ich zgniataniem powtarza się, ale teraz mam wybrać dwie kartki. Wciąż nie jest to jakieś szczególnie trudne zadanie.

Kolejny akapit. Kolejne kartki – tym razem trzy. Wybór staje się coraz trudniejszy.
Jak to aż trzy? Nie jestem na to gotowa. Coś pęka. Zalewam się łzami i tonę w nich już do końca warsztatów. 

Przechodzę przez żal, smutek, rezygnację. ale też wdzięczność, że coś miałam,
że doświadczyłam. Nad każdą kartką z zapisanym hasłem zatrzymuję się na chwilę. Dziękuję. Zgniatam. Ciskam na ziemię. Nie ma. To już nie ważne. 

Kolejny akapit, zgnieć i wyrzuć dwie kartki. Kolejny akapit. Zgnieć jedną kartkę. Znikają ulubione miejsca, przedmioty materialne, na końcu ludzie i wartości.

Na stole zostaje już tylko jedna kartka…

65 - Czego uczą warsztaty umierania?

Kulminacja

Zgniatam ostatnią kartkę i głośno łkając upuszczam na ziemię. Umieram. Łapię trzy oddechy, wypuszczam dwa. Koniec. Nie ma już nic. Tak głęboko weszłam w tę historię, że nawet już głośno nie łkam. 

Dobrze, że nad całym procesem czuwa prowadząca. To ona dając przyzwolenie na złapanie oddechu wyciąga nas z tej historii… Spokojnie, to jeszcze nie jest Twój koniec. Oddychaj – mówi łagodnie. Z ulgą stwierdzam, zresztą nie tylko ja, że to przyzwolenie do powrotu do życia było mi bardzo potrzebne, by wyjść z całego procesu, który mną wstrząsnął i sprawił, że utopiłam się we łzach. 

60 - Czego uczą warsztaty umierania?

Podsumowanie

Wyciszamy się. Bierzemy głębokie oddechy. Milczymy. Po chwili jest czas na dyskusję w grupach i na forum. Wyciągamy wnioski. 

Warsztaty umierania to ciekawe doświadczenie w kontekście uświadomienia sobie swoich priorytetów i wartości. To, co na co dzień wydaje nam się najważniejsze, w istocie w obliczu śmierci staje się nieważne. Dowiaduję się również, że fakt czy zgniotłam kartkę czy może ją starannie złożyłam, a może po prostu upuściłam to też informacja ważna dla mnie o tym, jak funkcjonuję w rzeczywistości. Jak odpuszczam lub nie. Każda nasza decyzja podjęta podczas warsztatów ujawnia coś o nas samych i może być wskazówką do rozwoju. 

Rozmawiamy o tym czym jest dla nas śmierć. Czy to prosty proces? Pstryk i nas nie ma. Czy bardziej złożony, wieloetapowy, stopniowy? Czy jest to definitywny koniec czy raczej rytuał przejścia i odradzania analogiczny do cyklu odradzania się przyrody w rytmie pór roku? A może to powrót do źródła? Czyż śmierć nie dzieje się każdego dnia, nieustannie, na przykład wówczas gdy obumierają nasze komórki, kończą się nasze relacje, umierają bliskie nam osoby, mijają myśli, sprawy, pomysły? 

Kwintesencją życia jest nieprzewidywalność, kruchość. Życie po prostu się wydarza.
Raz tracimy jedną rzecz, raz trzy. Czasem przychodzi to łatwo, czasem trudno.
Czasem to Ty decydujesz z czego masz zrezygnować, czasem życie decyduje za ciebie. 

Dochodzimy do wniosku, że warsztaty są bezpieczną przestrzenią, w której możemy doświadczyć straty i zrozumieć, co tak naprawdę – dla każdego z nas – jest w życiu najważniejsze. Dostrzegamy jak ważna jest rozmowa o tematach ostatecznych
– przynosi ulgę zarówno tym, którzy odchodzą i tym, którzy mogą poznać potrzeby bliskich, ich oczekiwania i zmierzyć się z myślą czy jesteśmy w stanie tym oczekiwaniom sprostać.

Zdajemy sobie sprawę, że każdy z nas ma w swoim życiu cennych 20 skarbów,
dla których może zrobić większą przestrzeń w swoim życiu, by żyć pełniej, szczęśliwiej. Żeby to, co ważne wypełniało rzeczywistość i żeby w pędzie codziennego dnia świadomie te ważne rzeczy wybierać. Otworzyć się na realizację marzeń. Czasem warsztaty potrafią przewartościować życie, czasem są tylko potwierdzeniem, że idziemy w dobrym kierunku.

64 - Czego uczą warsztaty umierania?

Dla kogo są warsztaty umierania i co de facto dają?

Dla każdego. Zawód, pozycja społeczna, osobiste doświadczenia nie mają większego znaczenia. Znaczenie ma gotowość do refleksji nad swoim życiem. Warsztaty pozwalają sprawdzić, co jest dla nas ważne, symbolicznie zmierzyć się z własną śmiertelnością i dzięki temu nauczyć się celebrować to, co w życiu najważniejsze. 

Czy warto?

TAK! Choć to ocena bardzo osobista. Jeśli rozważasz poddanie się temu doświadczeniu, musisz sam / sama zdecydować czy jesteś gotowy/ gotowa. Idea warsztatów umierania jest bardzo prosta, ale doświadczenie z nich wynikające może być bardzo intensywne. 
Twój udział w warsztatach umierania musi być w pełni dobrowolny.

Jeśli odważysz się na udział w warsztatach umierania, wiedz, że nie są one terapią, lecz warsztatami rozwojowymi. Nie da się ich przejść źle. Wszystkie emocje są w porządku. Wszystkie refleksje są ważne.

Ja już wiem, że nie chcę walczyć o życie za wszelką cenę. Chcę odejść na moich warunkach. Mam świadomość, że wiele rzeczy, zwłaszcza materialnych, w obliczu końca życia nie ma dla mnie znaczenia i że najtrudniej odpuścić mi wartości i rozstać się z ukochaną osobą.
Moją ostatnią kartką była kartka z imieniem mojego męża. 

A Ty? Odważysz się doświadczyć śmierci, by poczuć wartość życia? Jaka będzie Twoja ostatnia kartka?

Podzielcie się Waszą opinią w komentarzu poniżej tego wpisu lub pisząc wiadomość za pośrednictwem formularza kontaktowego.

63 - Czego uczą warsztaty umierania?

* Katarzyna Boni – reporterka/pisarka. Pisze o traumie, stracie, żałobie i budowaniu nowych światów. Jest autorką książek „Ganbare! warsztaty umierania” (o tym, jak Japończycy radzą sobie z traumą po katastrofie z marca 2011 roku) i „Auroville. Miasto z marzeń” (o próbie zbudowania utopii, z której wiele możemy się nauczyć). Pisze o katastrofie klimatycznej i związanych z nią uczuciach: od depresji po żałobę. Uczestniczyła w warsztatach umierania prowadzonych przez japońskiego mnicha, Tetsuya Urakami, który nazywał je Shi no taiken ryokou, czyli podróżą-doświadczeniem śmierci.